Ile ludzi, tyle zdań na temat posiadania dzieci. Zdaję sobie sprawę, że nie każdy jest do rodzicielstwa stworzony, nie tylko z powodów zdrowotnych. Po prostu może tego “nie czuć”, nie chce zmian. Może nie widzieć w tym nic nadzwyczajnego albo wręcz widzieć w tym tylko negatywne aspekty, które wywracają dotychczasowy porządek życia do góry nogami. I o ile mogę zrozumieć, że każdy ma swój plan na życie, to niestety nie zgodzę się z przedstawieniem sprawy przez niektóre osoby bez dzieci, że dzieci to “zło tego świata”, które zabiera nam wolność i że posiadanie ich to same problemy.
Oczywiście nadal jestem na Ziemi, nie odleciałem i oczywiście, że dzieci zbierają nam w dużej mierze “wolność”, którą dysponowaliśmy jeszcze przed ich narodzinami. Ale czy na pewno jesteśmy totalnie zniewoleni z powodu wejścia w rolę rodzica? A może w zamian za tę utraconą części siebie otrzymujemy coś innego?
A PO CO MI DZIECI?
Jesteście świeżo upieczonymi małżonkami albo parą żyjącą ze sobą w nieformalnym związku. Wdrapujecie się po szczeblach kariery, zarabiacie konkretne pieniądze i nie wyobrażacie sobie życia z dziećmi w obecnej chwili. No i spoko. Każdy decyduje o swoim życiu. Moje argumenty za tym, że dzieci to cudowna sprawa, szczególnie kiedy jesteśmy młodzi, mogą do Was nie trafić i to zrozumiem, więc dlaczego miałbym Was namawiać do czegoś, czego nie chcecie.
ALE!
Kiedy jako osoby bez dzieci, widzicie w roli rodzica tylko umęczonego życiem człowieka, który nie ma czasu na nic, którego ambicje zostały ograniczone do wyboru śpioszka dla dziecka, który przychodzi do pracy z wywieszony jęzorem po nieprzespanej nocy, który 4 razy podgrzewa kawę, której ciągle nie może dopić, to… po części macie rację. Ale nie widzicie całej reszty. Tego, czego nie jesteście w stanie zobaczyć, oceniając rodziców z zewnątrz. Z wygodnego fotela w kawiarni, przy stole z czystym obrusem, a nie umorusanym kaszką. W czystej bluzce, a nie przemoczonej od przelanej pieluszki koszulce.
DZIECI TO DAR I NIE PRÓBUJ SIĘ KŁÓCIĆ
Jeśli jesteś rodzicem, znasz z pewnością masę wyzwań jakie przed nami stoją. Masę problemów i ograniczeń, do których czasami po prostu trzeba się przyzwyczaić. Ale czy to oznacza, że rodzicielstwo jest tylko i wyłącznie udręką? Wolność, w której posiadaniu byłem jeszcze 5 lat temu, kiedy mogłem wyjechać spontanicznie na weekend, kiedy mogłem wyjść z domu samemu, kiedy w dowolnym momencie mogłem pójść na trening, kiedy się wysypiałem, kiedy mogłem zarwać noc na oglądaniu 10 odcinków serialu, kiedy miałem czysto w aucie, kiedy… mógłbym tam wymieniać jeszcze długo. Ta wolność nie została mi wzięta ot tak i nagle: o pustka! Zastąpiły ją nowe obowiązki, ale coś jeszcze.
Zastąpiła ją przede wszystkim miłość do dziecka. I to nie jest teraz jakaś próba romantycznego przedstawiania sprawy, żeby wywołać wzruszenie. Po prostu wszystko co było przedtem było przyjemne i wygodne, oczywiście, ale nie znam nikogo, kto będąc obdarzony dzieckiem, chciałby wrócić do poprzedniego życia na dłużej niż jeden dzień (no dobra kilka dni też wchodzi w rachubę). Kto swojego dziecka nie kocha tak bardzo, że mógłby z czystym sumieniem powiedzieć – wolę mieć czysty dom, dużo pieniędzy na koncie i zero problemów wychowawczych, niż “te bachory na głowie”.
WOLNOŚĆ NA NOWO
Powiedzmy sobie szczerze – nie można mieć dzieci i wolności, którą pamiętamy z czasów przed narodzinami. Ale można mieć dzieci i wolność, którą jeszcze bardziej doceniasz.
Dla mnie ta “wolność” to świadomość tego, że jestem ojcem. Jestem w roli, w której zawsze chciałem być, a nie przypuszczałem, że pochłonie mnie tak bez reszty. Ta “wolność” to również nowe obowiązki, ale i nowa ogromna miłość do dwóch chłopaków, którzy powstali z miłości mojej i mojej żony. Czas wolny, który był do dyspozycji wcześniej doceniam jeszcze bardziej. Nie porzuciłem pasji, ale nawet dołożyłem nowe. Potwierdziła się stara prawda o tym, że im więcej masz na głowie, tym więcej możesz zrobić.
Wszystko jest w naszych rękach. Zmęczenie jest czasem wielkie, ale satysfakcja z wychowywania dzieci, ze słyszenia “kocham Cię, tati”, ze wspólnego odkrywania świata na nowo, z pokazywania tego co dla Ciebie ważne i porządkowania swojego życia tak, aby zmieścić w nim nie tylko rodzinę, ale i siebie, jest większa niż cokolwiek przedtem.
Dzieci to nie zabieranie wolności, ale odkrywanie jej definicji na nowo. To, co zostaje Ci “zabrane”, nie ma porównania z tym, co dostaniesz w zamian. Ale oczywiście nadal nie musisz mi wierzyć. To tylko moje zdanie…